sobota, 20 czerwca 2015

Metoda prób i błędów, czyli co z tymi włosami? (Gosia)

Post z poradami dla Polaków-podróżników przyjęliście bardzo serdecznie. Było mnóstwo wyświetleń i jest to w pełni zrozumiałe. Każdy lubi się pośmiać, jak nie z siebie to z kogoś. Zamysł był taki, że bloga prowadzimy razem, jednak niektóre posty będą osobno - każda miała swoje buble kosmetyczne. Ja miałam ich ogrom! Zastanawiałam się jak by to podzielić, żeby nie pisać wszystkiego razem bo o tych moich wtopach mogłabym napisać książkę, jak nie dwie. Postanowiłam zacząć od włosów.




Z włosami kombinowałam jak mało kto, a uwierzcie mi - miałam na czym kombinować. Mama nie chodziła ze mną do fryzjera. Od małego miałam zapuszczane włosy, więc byłam Roszpunką tyle, że z brązowymi włosami. No i tak do pierwszej komunii. Te moje włosy do pasa nie chciały się nawet zakręcić! Cała noc nieprzespana, bo jutro komunia a mają być loki. No i z tymi wałkami się męczyłam. Komunia minęła i pierwsze co ,,MAMO! Ja chcę krótkie włosy". No to mama moja kochana, zabrała mnie na własne życzenie do fryzjera. I bach! Włosy do ramion. Fryzjerka płakała, gdy ścinała. Szok ogromny gdy na głowie zrobiło mi się afro. 

Szczerze mówiąc jako małolata miałam wylane w to jak te moje włosy wyglądają - dbała o nie mama. Przypominała żeby je myć, czesać i czasem je upinała i zaplatała te nieszczęsne warkocze. Obudziłam się w pierwszej gimnazjum. Będę zapuszczać włosy! No i sobie tak zapuszczałam dwa lata. Znów wyhodowałam piękne, długie włosy. Cudo! Wpadłam na pomysł, żeby zrobić grzywkę. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Następnego dnia umówiony fryzjer. Podążam z mamą! Dumna i szczęśliwa bo idę do fryzjera. Chciałam grzywkę, a zostałam z włosami do ucha. Nie mam pojęcia kiedy, jak i gdzie to się stało. 

No to gdy te eksperymenty szły dalej, a do prostownicy i innych gadżetów miałam dostęp łatwy - dorosła siostra i mama, która ciągle kręci loczki - to też katowałam te swoje biedne kłaczki. Prostowałam je codziennie. Katowałam jak mało kto! Jak ja sobie przypomnę, to mam ochotę cofnąć się w czasie i przeprosić sama siebie. Później doszło farbowanie. Ubłagałam moją mamę, aby pozwoliła mi się pofarbować. Kolor chciałam czerwony - wybrałam fioletowy! I zaczęło się.

Kolorów na głowie miałam sto i kilka. Zaczęłam od fioletowych, przez czerwone, pasemka, balejaż, blond końcówki, rude, czarne, rozjaśnianie. Cudowałam jak magik jakiś. Ale o dbaniu zapomniałam. Jak typowa kobieta i nałogowa internautka chciałam przepisów na wszystko. Buszowałam w Internecie za receptą na włosy idealne. Czyli jaki szampon jeśli mam włosy takie i takie, jakie odżywki i cuda nie widy. 


Włosomaniaczką nie jestem. Nie mam idealnych włosów. Są zniszczone przez te moje cuda na kiju i pomysły brane z wyidealizowanych obrazków z czasopism. Do tego jak dbać o włosy doszłam metodą prób i błędów, choć wtedy nie wiedziałam, że dopiero się uczę. Dobór koloru włosów zajął mi masę czasu. Marzyłam o pięknych blond włosach, ale gdybym do tego doprowadziła to pewnie nie byłoby co ratować. 

Nie ma recept na włosy. Nie da się ich zapuścić w chwile. Nie da się przewidzieć ile urosną i jak będą wyglądać. Jednak opracowałam sobie sposoby, dzięki którym te moje kudły zaczynają nabierać jakiegoś kształtu i jakoś wyglądają. Podstawą jest dobór szamponu. Myłam włosy we wszystkim. Przez te z keratyną, jedwabiem kończąc na tych do włosów farbowanych. Ostatecznie doszłam do tego, że ważne jest oczyszczenie skóry głowy i włosów. Postawiłam na szampony oczyszczające. Resztę spraw załatwią odżywki, maski i inne wspomagacze. 

Dobrałam też idealne odcienie dla swoich włosów. Najlepiej jest mi w ciemnych włosach. Cały czas był ciemny brąz, niedawno całe pofarbowałam na czarno. Przyciemniło to moją twarz więc postanowiłam dodać jasne końce - jednak nie blond. Niby to rudy, niby jasny brąz. Taki nijaki. Na razie lepiej nie będę planować farbowania na inny kolor. Niech odrosną. 

*

Nauczyłam się, że w doborze koloru włosów nie są ważne jedynie zachciewajki. Nie jest tak, że chce mieć jasne, zrobię jasne i jest dobrze. Było fatalnie! Ważny jest odcień skóry, kolor oczu. Te detale decydują o tym jak najlepiej będziesz wyglądać

Więcej szczegółów w następnych postach. Rozwinięcie tematu będzie konieczne! Opiszę Wam o tym jakich produktów używam, jakich przestałam i czego nigdy więcej swoim włosom nie zrobię. 

Gosia


1 komentarz:

  1. Ja włosów nie farbowałam NIGDY. Skończyłam rok temu 20 lat i nadal nie mam w tego w planach. Natura dała mi blond, który od słońca jaśnieje, a w zimie ciemnieje. Chociaż czasem kusi mnie coś zmienić, to ostatecznie ich nie ruszam. Nie były w złej kondycji, ale dawniej tylko je myłam, potem doszła odżywka do włosów i zrobiła wiele. Dopiero kilka lat temu dowiedziałam się z internetu o innych sposobach dbania o włosy. Obecnie myję je szamponem co 3 dni i nakładam maskę do włosów Romantic (jest świetna, więc wyląduje na moim blogu). Jak mi się przypomni to olejuję włosy oliwką dla niemowląt z Babydream (niebieska). Czasem wcieram serum w końcówki i to tyle. Podcinam włosy co pół roku.

    Jeśli chcecie mieć trwały kolor na włosach a do tego odżywienie to może warto wypróbować hennę (np. khadi)? Są bezbarwne oraz brązowe i czarne. Delikatnie wypełniają włos i intensywnie go farbują. Sama nie używałam bo jestem blond, ale myślę nad przezroczystą :)

    OdpowiedzUsuń